sobota, 25 lutego 2017

Mała rzecz, a cieszy

Luty tego roku miesiącem wielkich (jak na nasze możliwości) przemian! Właśnie w jednym z tych dwudziestu ośmiu dni na nowo została odkryta i zastosowana w praktyce niemal najprostsza komenda. Tak. To ,,siad".




Na początek może krótko o samej sztuczce (chociaż zapewne każdy, kto choćby tylko usłyszał jej nazwę, byłby w stanie powiedzieć, na czym polega).

,,Siad" to krótkie polecenie kierowane do psa przez człowieka. Polecenie nie jest rozumiane jako rozkaz, wręcz przeciwnie - powinno wiązać się z przyjemnością, nagrodą.
Po komendzie słownej, lub/i naprowadzaniu zwierzak powinien usiąść.

,,Siad" to pierwsza sztuczka, której Santi była uczona. Jednak pierwsza, nie oznaczała najlepiej wpojona (niestety). Działała z naprowadzaniem, gorzej wypowiedziana słownie.
Ale poza tym, dostateczny poziom znajomości tej komendy poniekąd otworzył nam furtkę do dalszej nauki. Wkrótce pojawiły się nowe sztuczki, bardziej skomplikowane, po prostu inne.
W takim stanie żyliśmy sobie kilkanaście miesięcy. Kilkanaście miesięcy wzlotów i upadków. Radości i smutków. Zwycięstw i porażek.
W tym czasie kilka razy spotkałam się z opisem, jak pomocne innym okazało się ,,siad". Przede wszystkim chodziło o to, by pies reagował na komendę w każdej sytuacji. Potrafił zaufać przewodnikowi w chwilach niezręcznych, czy stresujących.


Mnie również w końcu udało się zebrać do tego typu prób. I właśnie tutaj wyszło nam coś ciekawego. Podczas spaceru okazało się, że Santi potrafi usiąść również na komendę głosową. Po prostu. Ot, tak jakby robiła to od zawsze. Zero prób, powtórek. Zwykłe ,,siad" wystarczyło. Po raz kolejny zaskoczył mnie geniusz Małego Pospolitego Mieszańca o niepozornym wyglądzie.
Szybko wyszło na jaw, że to nie był przypadek, czy chwilowy dobry humor. (Być może to jakiś przełom...? :))
Niestety, nie działa jeszcze w każdej sytuacji. To oczywiste, że proces ten jest długi, żmudny i czasochłonny, ale efekty zapewne potrafią być imponujące. Nasza droga do perfekcji jest bardzo daleka, ale przynajmniej widać jakieś maleńkie światełko w tunelu prób i błędów.
Mimo niedawnego rozpoczęcia nauki już teraz widać te rezultaty. Jest kilka sytuacji, w których Santi w jakiś sposób reaguje, a moim zdaniem to spory krok do przodu.

Każdemu w sytuacji podobnej do naszej serdecznie polecam taką gruntowną naukę siadania. Oczywiście cierpliwość jest tutaj naszym sprzymierzeńcem. Trzeba dać trochę czasu i sobie, i pupilowi, pośpiech może okazać się zbędny. Lepiej iść spokojnie, małymi kroczkami oraz nagradzać za każdy choćby najdrobniejszy pozytywny szczegół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz